wtorek, 23 kwietnia 2013

Płynie Wisła, płynie po ruskiej krainie!

I trochę mnie zalała-zatopiła, a zwłaszcza mój wolny czas i nie miałam siły na bieżąco Was informować o tym, co dzieje się na festiwalu. Dostajecie więc dziś podsumowanie pierwszych sześciu dni imprezy!

Mowa o 6 Festiwalu Filmów Polskich w Rosji "Wisła", który odbywa się w Moskwie w dniach 18-28 kwietnia. Dokładniejsze informacje, harmonogramy, listę filmów, aktorów, reżyserów i te de możecie znaleźć na tej stronie. Ja serwuję wieści zza kulis ;)
W każdym razie - impreza zacna, finansowana przez polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Ministerstwo Spraw Zagranicznych i rosyjskie Ministerstwo Kultury. Główni sponsorzy to Bella Wschód i KGHM Polska Miedź. Filmy prezentowane są w kilku sekcjach: konkursowa (13 filmów, np. Jesteś Bogiem, Pokłosie, Obława, Mój rower, Sponsoring...), panorama polskiego kina (7), gwiazdy polskiego kina (2 filmy z Mikulskim), retrospektywa filmów Marka Koterskiego (6) i trzy zestawy filmów krótkometrażowych. 

Aha, nie wspomniałam jeszcze, że pracuję tu jako wolontariusz. W środę mieliśmy ekspresowe spotkanie organizacyjne, na którym jednak nie zostały podniesione sprawy organizacyjne, bo wszystko było płynne i miało wyjść w praniu. Dostaliśmy tylko akredytacje, upoważniające do wejścia na każdy seans, i koszulki, których Lagerfeld by się nie powstydził ;) Całe szczęście, że były w czterech rozmiarach (choć na XL było mało chętnych;).

Na czwartkową imprezę otwarcia wejść można było tylko z zaproszeniem, ale rozdano ich bardzo dużo (główna sala w kinie Chudożestwiennyj mieści 600 osób, zaproszeń rozdano sporo więcej). Na początku naszym zadaniem było ochranianie stołów z poczęstunkiem przed dewastacją. I tu niestety muszę zaznaczyć, że ludzie bywają okropnie chamscy i chciwi, a przecież to nie była łapanka z ulicy, tylko zaproszeni goście... Niektórzy na godzinę przed rozpoczęciem imprezy ustawiali się przy stołach, by zająć sobie lepszą pozycję startową do sałatek, cukierków, wina i pasztecików. Niektórzy otwarcie mówili, że przyszli tylko coś zjeść, a potem wracają do domu, bo kino jako takie ich nie interesuje. Na szczęście nie byłam świadkiem tego szturmu, oddelegowano mnie do sali kinowej. Nie widziałam więc na własne oczy ludzi pakujących sobie bułeczki do siatek, czy biorących od razu po pięć kieliszków, ale nie trudno mi w to uwierzyć. 

Widziałam za to całą ceremonię rozpoczęcia festiwalu i koncert Akademickiej Orkiestry Rosyjskich Instrumentów Ludowych. Razem z koleżanką miałyśmy pilnować, by pierwsze 4 rzędy foteli pozostały puste, a potem wpuścić na nie oficjalną delegację. Spoko, tylko że nikt nam nie powiedział, jak wygląda ta oficjalna delegacja ;D Na szczęście wszyscy ważni goście się pomieścili, choć trzeba było niektórych ludzi zatrzymywać siłą, rozpychać się słowem i łokciami. Cóż, czasami moja wrodzona nieuprzejmość się przydaje ;D



Filmu otwarcia "Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć" obejrzałam początek i koniec. W międzyczasie wyszłam do holu sprawdzić, czy nie trzeba pomóc przy przygotowywaniu bankietu pofilmowego. Na szczęście nie było takiej potrzeby, za to babeczka dyrygująca cateringiem wysłała mnie do kanciapy, gdzie był zostawiony posiłek dla wolontariuszy. Albo raczej poczęstunek - część z tych rzeczy, które miały wziąć udział w drugim bankiecie: słone paszteciki, różnego rodzaju roladki i zawijaski z łososiem, bakłażanem, ptysie, serniki, szarlotki, makowce... a wszystko podobno przywiezione z Polski. 

Za chwilę wpadła do kanciapy babeczka i pyta, czy się wzmocniłyśmy i możemy wracać do pilnowania stołów. Czy nie chcemy przypadkiem soku? Albo wódeczki? My w śmiech, a ona wyciąga z kartonu żubrówkę (wódkę tez serwowano polską, kilka kartonów różnych smakowych alko poszło podczas imprezy) i plastikowe kieliszki i zaczyna nam je rozdawać. Polała raz, pyta: to co, już wam lepiej? To teraz na drugą nóżkę! 

Przed rozpoczęciem była trochę zestresowana i prawie nas musztrowała, później wyraźnie spuściła z tonu i sama przyznała, że jest już po 4 kieliszkach, więc żeby się na nią nie obrażać ;) W każdym razie dała nam skrzynkę ptasiego mleczka i tacę ciasta, żebyśmy nie musiały ściągać ze stołów.  




W piątek był pierwszy dzień otwarty dla wszystkich chętnych, miałyśmy dyżur i rozdawałyśmy darmowe bilety studentom i emerytom. Też zdarzały się różne sytuacje, miłe i mniej, w każdym razie strasznie mnie zmęczyły te dwie godziny. Dodatkowo stresował nas pan z kamerą z TVP Kultura ;) A jedna pani usilnie chciała mnie przekonać, że ona świetnie zna kinematografię polską, w młodości znała wiele filmów prawie na pamięć, a Hans Kloss grał w Czterech pancernych. Zdarza się ;D 

Po dyżurze obejrzałyśmy film "80 milionów", który spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem rosyjskiej publiczności. A wczoraj byłam na "Sępie"; podczas projekcji ludzie zaczęli nagle gwizdać i krzyczeć. Nie wiedziałam, o co im chodzi, a tu wyłączyły się napisy rosyjskie. Ktoś z widowni krzyknął: bez tłumaczenia mamy oglądać?! A było to w jednym z ważniejszych momentów filmu. Na szczęścia za chwilę wszystko wróciło do normy.

Generalnie dużo się działo i dzieje, ale wszystkiego nie da się opisać;)
Pozdrawiam,
Klara
   

2 komentarze:

  1. Ale jak Dzień Świra przetłumaczyć na inny język. Nawet na rosyjski. On ma genialne teksty ale zrozumiałe raczej tylko dla nas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widocznie nie wszystkie, bo ludziom się podobało. A motyw "Skąd Litwini wracali?..." ja sama zrozumiałam dopiero kilka dni temu, i to przez przypadek ;)

      Usuń